Dzisiaj piątek, a lekcje się już skończyły. Razem z Louisem
wracaliśmy do domów. Tomlinson wraz z mamą i siostrami sprowadził się jakiś
miesiąc temu. Szliśmy przez park i głośno się śmialiśmy. Mimo, że nie znamy się
jakoś strasznie długo, to mogę go nazwać dobrym kolegą. Kroczyliśmy ramię w
ramię, a nasze dłonie co chwilę się o siebie obierały. Usiedliśmy na ławce nie
przerywając dyskusji, która toczyła się o imprezę u Toma. Pogoda była naprawdę
piękna, świeciło słońce, a dzieciaki bawiły się na placu zabaw i biegały po
zielonej trawie. Naprawdę uwielbiam wiosnę, bo z nią wszystko się rodzi do
życia, to… jak nowy początek.
-No weź chodź- Louis próbował mnie przekonać do wyjścia, ale
nie zbyt widział mi się ten pomysł. Pokiwałam przecząco głową, chcą mu dać do
zrozumienia, że nie chcę.- no proszeee- nalegał dalej.
-Lou proszę cie- westchnęłam zmęczona tym cyrkiem. Czy tak
trudno pojąć, że nie mam ochoty na imprezy!?
-Dla mnie- popatrzył na mnie z miną zbitego pieska. Lubię
go, bo potrafi mi poprawić humor. Ma w sobie urok małego chłopca, mimo, że ma
18lat. Jest takim dużym dzieckiem, który nie przejmuje się niczym i żyje
beztrosko.
-Niech będzie. Spotkamy się tam- cmoknęłam go w policzek i
poszłam w stronę swojego domu. Naprawdę nie chciałam tam iść, może było to
spowodowane tym, że gość, który robił tą domówkę był najlepszym przyjacielem
mojego byłego chłopaka? Po przekroczeniu progu domu rzuciłam torbę na schody.
Poszłam do kuchni, gdzie odgrzałam sobie obiad. Razem z frytkami udałam się do
salonu, gdzie włączyłam telewizję. Oglądałam MTV zajadając się, z czasem
usnęłam…
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam komórkę z
kieszeni czarnych rurek i odebrałam.
-Gdzie ty jesteś!?- usłyszałam krzyk Tomlinsona, którego
zagłuszała głośna muzyka.
-W domu, zaraz będę.
-No ja myślę. Czekam.
-Pa Lou- rozłączyłam się i ruszyłam w stronę swojego pokoju,
po drodze łapiąc za torbę. Z szafy wyjęłam krótkie jeansowe szorty, czarne
rajstopy, czarną bokserkę i koszulę w czerwoną kratę. Z całym zestawem udałam
się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Ubrałam się, a następnie pomalowałam
się. Psiknęłam się ulubionymi perfumami i rozczesałam włosy, które zostawiłam
rozpuszczone. Zbiegłam na dół i wyjęłam czerwone Converse. Szybko zasznurowałam
buty i złapałam kurtkę oraz telefon, po czym wyszłam z domu wcześniej go
zamykając. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu Tomasa. Na miejscu byłam po
około 15 minutach. Już na ulicy dało się usłyszeć głośną muzykę. Pewnym krokiem
weszłam do budynku, w którym już po przekroczeniu progu dało się wyczuć pot,
alkohol i dobrą zabawę. Chociaż było jeszcze wcześnie kilkanaście osób było już
zalanych w trupa. W tłumie starałam się odnaleźć Louisa, ale marnie mi to
wychodziło. Podeszłam do barku, gdzie zabrałam drinka, którego wypiłam
duszkiem. Milordzie dziś idealny wieczór, żeby się najebać! Nagle poczułam
silne ramiona obejmujące mnie wokół pasa.
-Cześć piękna- wymruczał mi do ucha, a potem odwrócił mnie
do siebie przodem.
-Hej Lou- uśmiechnęłam się lekko i znowu sięgnęłam po
kolejną szklankę, tym razem whisky.
-Łoooo przystopuj koleżanko, bo jeszcze nie ma dziesiątej- zaśmiał
sie szatyn, na co tylko wywróciłam oczami.- chodź tańczyć- ujął mój nadgarstek i
zaciągnął na środek, gdzie tańczyli inni imprezowicze. Umieścił swoje ręce na
moich biodrach, a ja swoje na jego szyi. Pachniał… naprawdę pięknie.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i poruszał nami na boki. Taniec to nie moja
bajka, ale nie chcę się kłócić z Tomlinsonem, dlatego nie odzywałam się. Z
czasem zaczęłam utwierdzać się w przekonaniu, że pomysł z tą imprezą wcale nie
był taki zły, jak mi się wydawał na początku dnia. Louis wlewał w siebie
alkohol, a ja nie chcąc zostać w tyle też piłam. Kątem oka zauważyłam mojego
byłego, który otoczony był grupą lasek, w tym jego nową dupą. – wiesz, od jakiś
3 tygodni chciałem coś zrobić- zmarszczyłam brwi. Niebieskooki umieścił swoją
dłoń na moim policzku. Czy on próbuje zrobić to o czym myślę? Patrzył mi prosto
w oczy, a chwilę później pochylił się nade mną i musnął moje wargi. Z czasem
zaczął pogłębiać pocałunek, a ja stałam sparaliżowana, nie wiedząc czy mam
odwzajemnić tę czułość… Znowu będziesz
cierpieć! –krzyczał głosik w mojej głowie. Umieściłam dłonie na jego wyrzeźbionym
torsie i odepchnęłam go. – [t.i.] – mruknął jakby zawiedziony.
-Nie Lou, ja nie chcę- odwróciłam się i szybkim krokiem
wyszłam z tej domówki. Na dziś wystarczy. Szłam chodnikiem, kiedy ktoś szarpnął
za mój bark.- Lou powiedziałam, że…!- wściekła odwróciłam się i… zamarłam.
Znowu pojawiło się to dziwne ukłucie w sercu i skurcz żołądka. Stałam oko w oko
z moim byłym.
-Co ty odpierdalasz? Zachowujesz się jak dziwka- warknął, krzyżując
ręce na piesi. No jasne to on się liże na prawo i lewo ze zdzirami, ale ja
jestem ta zła. Brawa dla tego pana! Poziom jego IQ gwałtownie zmalał! Skończony
idiota!
-Nazywali mnie gorzej- prychnęłam pod nosem, mając nadzieję,
że nie usłyszał, ale pomyliłam się.
-Serio? Niby jak?- zapytał z wyrzutem.
-Twoja dziewczyna- odwróciłam się na pięcie i biegiem
ruszyłam w kierunku domu. Łzy same zbierały się w oczach. W pewnym sensie to
mnie zabolało, z resztą, kto chciałby usłyszeć, że zachowuje się jak panienka
spod latarni? No właśnie… nikt! Wbiegłam do domu, zamykając drzwi. Wbiegłam po
schodach, do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami, a następnie po nich
zjechałam, chowając twarz w dłoniach. Co się dzieje, dlaczego to wszystko
wraca? Tak się starałam, żeby mieć to wszystko w dupie, być obojętną, a przez
tego skończonego dupka wszystko wróciło! Zabrałam piżamę składającą się z
majtek oraz za dużej koszulki mojego brata i poszłam do łazienki, wziąć relaksującą
kąpiel. Następnie ubrałam się i rozczesałam włosy. Położyłam się do łóżka, ale
nie potrafiłam zasnąć. Podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam piosenki,
które jeszcze bardziej mnie zdołowały. Szczerze? Ten moment, kiedy ze mną
zerwał to był jak siarczysty policzek. Moi rodzice nie poświęcają mi za dużo
czasu, a [i.t.b.ch.] był jedynym, który rozumiał. Dobił mnie najbardziej tym
tekstem: „różnimy się mała, to koniec. Po
za tym, mam już kogoś nowego. Trzymaj się kicia.” Łzy nie ustawały, a ja
zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze jestem w stanie wypłakać? Ile litrów łez
mieści się w oczach dziewczyny?…
Obudziły mnie promienie słońca. Czułam się paskudnie, jak
wrak człowieka, jak Titanic, mimo, że nigdy nie widziałam tego filmu i nie
zamierzałam tego zmieniać. Zabrałam czarne rurki oraz zwykły t-shirt z łapkami
myszki miki, no i bieliznę. Weszłam do łazienki i… przeraziłam się. Wyglądam
jak czarownica. Weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały pot, a potem
nałożyłam ciuchy. Pomalowałam się lekko, rozczesałam włosy i psiknęłam się perfumami.
Zabrałam telefon, drobne i słuchawki. Odpuściłam sobie dzisiaj śniadanie i od
razu poszłam do paku. Siedziałam dość długo na ławce i rozmyślałam nad swoim
życiem, kiedy ktoś zasłonił mi oczy.
-Mała czemu mi wczoraj uciekłaś?
-Przepraszam cie Lou, ale muszę iść- poderwałam się i
odeszłam, a on szedł za mną.
-Zaczekaj- szarpnął za moje ramię i odwrócił mnie do siebie.
– jeśli nic do mnie nie czujesz, to…- nagle z nieba zaczął padać deszcz. Oboje
spojrzeliśmy w górę, a deszcz przybrał na sile. Szatyn złapał mnie za rękę i
biegiem ruszył w stronę jakiegoś bloku. Schowaliśmy się pod zadaszeniem. Tomlinson
oparł moje plecy o ścianę tuż przy drzwiach, a sam zagrodził mi drogę ucieczki
swoimi ramionami. – dlaczego?
-Nie chcę cierpieć- stwierdziłam, starając się uniknąć jego
wzroku. Teraz całą moją uwagę przykuwał deszcz. Naprawdę kochałam deszcz, ale
do tego momentu…
-Cierpieć? Ale dlaczego cierpieć?- niebieskooki dalej
naciskał, żebym mu powiedziała. To trudne… Westchnęłam głęboko, wiedząc, że on
tym razem nie odpuści, a ja powinnam mu powiedzieć prawdę, bo zasługuje na to.
-Pamiętasz [i.t.b.ch.]?- przytaknął.- zerwał ze mną…
-Wiem, mówiłaś, że się rozstaliście, bo wam się nie
układało.
-To on zerwał, bo stwierdził, że się różnimy. Zerwał ze mną
w deszczu- znowu te cholerne łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Korzystając z
jego nieuwagi przeszłam pod jego ramieniem i wyszłam na deszcz. Czułam się teraz…
wolna, ale Louis znowu mnie zatrzymał. Ujął moją twarz w dłonie i patrząc
prosto w oczy powiedział:
-Serio, o bardziej oryginalnym zerwaniu nie słyszałem, ale ja
ci tego nie zrobię- uśmiechnęłam się lekko, a potem przytuliłam go. Odsunął
mnie na kawałek, a potem pocałował. Tym razem odwzajemniłam buziaka.
Całowaliśmy się namiętnie w deszczu. Oderwaliśmy się, aby zaczerpnąć powietrza.
Spojrzeliśmy znowu na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. – chodź idziemy na
czekoladę- zarzucił ramię na moje barki i przyciągnął bliżej swojej klatki
piersiowej. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę kawiarni. Znowu byłam szczęśliwa
i czułam się bezpieczna, w ramionach Lou.
___________________________________
Przepraszam, że dopiero teraz, ale jakoś nie było czasu, bo... sami wiecie głupia szkoła!! Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie opinie na temat imagina, a w wolnym czasie wpadniecie na mojego nowego bloga:
buźka miśki ;**
Jestem pierwsza! :D Wspaniały imagin! Proszę częściej. Też znam ból braku czasu z powodu szkoły :( Mam nadzieję, że dodasz coś szybko ja znajdziesz czas :P
OdpowiedzUsuńdzięki w wolnym czasie coś dodam ;**
UsuńCudownie piszesz *-*
OdpowiedzUsuńaww dzięki ;**
Usuń